Święto Namiotów - Sukkot, Jerozolima, IX 2013.
Kuczka - sukka, Jerozolima, IX 2013.
Wpisujemy w wyszukiwarkę: modern sukkahs.
Są… kuczki, głównie z NY i Izraela,
otwieramy pierwsze z brzegu zdjęcie. Budynek z Nowego Jorku, Brooklyn, brązowa
cegła, kuczki zbudowane na mijających się balkonikach.
Spoglądamy na
siebie.
– Widzisz to? – pyta Wspólnik.
– Widzę – krótko odpowiadam.
Przez
głowę przelatują mi setki wizualizacji, które widziałem na konkursach
architektonicznych, w rozmaitych portfoliach, dziesiątki projektów nieznanych,
usiłujących się wybić architektów, studentów, ale też gwiazd rodzimej
architektury. Wszystkie obrazy, które teraz cisną się do mojej głowy,
przedstawiają budynki wyposażone w kuczki, mniejsze, większe, bardziej lub mniej
poprzesuwane „w random”. Widok przedniej ściany kuczki na ogół zbliżony jest do
kwadratu, podobnie jak w pierwowzorze. Owszem materiały są bardziej szlachetne -
metal, tworzywo, beton, drewno zamiast brezentu i patyczków ale forma i sposób
rozmieszczenia pozostają te same.
– Niesamowite – szepcze Wspólnik – po
prostu mowę mi odjęło.
Wspólnik wpisuje w google hasło
„apartamentowiec”.
– Zobacz – pokazuje zdjęcie na górze strony – wypisz,
wymaluj, identyczne.
Apartamenty Widok w Katowicach, autor: Medusa Group.
Eko Park Apartamentowiec Milonga, autor: APA KA.
Rzeczywiście, zastanawiam się, czy autorzy budynku
wiedzieli, że kuczki przesuwa się względem siebie nie w celu upiększania
elewacji ale po to, żeby nad przebywającymi w kuczce pozostawało niczym
nieprzesłonięte, rozgwieżdżone niebo. Tak samo jak wtedy gdy Mojżesz i jego lud
spali w namiotach na pustyni w drodze do Ziemi Obiecanej.
– Pewnie nie
mieli pojęcia jakie jest źródło tego co projektują – Wspólnik czyta w moich
myślach.
…
Czy taka odklejona od swego pierwotnego znaczenia, pozostająca
w próżni forma oddziałuje na użytkownika? – zastanawiam się. Przeczytałem pod
zdjęciem jednego z budynków, że developer postawił na jakość architektury i
projektu. Fakt ten ma mu zapewnić komercyjny i ekonomiczny sukces.
Czy zatem
potencjalny mieszkaniec domu wyposażonego w nowoczesne kuczki podejrzewa co było
nieuświadomioną inspiracja dla architektury, w której żyje?
Podejrzewam, że
nie, ale budzi się we mnie reporterski instynkt i postanawiam przekonać się o
tym oddając się dziennikarskiej pracy w terenie.
Jadę pod szczelnie
ogrodzone, strzeżone osiedle. Na teren udaje mi się wejść od strony przyległej
budowy - pozostawiono otwartą furtkę pomiędzy poszczególnymi częściami osiedla.
Słyszę odgłos swoich kroków na idealnie równej nawierzchni chodnika, kopnięty
przypadkiem biały otoczak, który spadł z minimalistycznej rabaty toczy się
radośnie burząc nienaganny spokój i ciszę osiedla. Dookoła jest tak pusto, że
zaczynam zastanawiać się czy ktoś się tu już wprowadził, z kilku okien dobiegają
mnie soczyste „kurwy” robotników wykańczających czyjeś mieszkanie. Dostrzegam
kobietę z kilkuletnią dziewczynką zmierzającą do mikroskopijnego placu
zabaw.
– Przepraszam, – zagaduję, przełamując wrodzoną nieśmiałość – które
okno należy do Pani?
– yyy… – kobieta obraca się w obronnym geście
zasłaniając dziecko.
– Nie, nie... źle mnie Pani zrozumiała, ja piszę o
architekturze, czy Pani wie, że te wykusiki kwadratowe są inspirowane żydowską
tradycją budowania kuczek? Chcę tylko spytać, czy pani wiedziała o tym kupując
mieszkanie?
– Ja… nie… nie wiedziałam, naprawdę? – dziwi się – No coś
takiego.
– Tak, proszę zobaczyć – pokazuję jej zdjęcie.
– Faktycznie,
podobne – śmieje się – Ciekawe co mąż powie jak się dowie? Mam wrażenie, że
uśmiecha się przy tym trochę złośliwie.
– Nie, nie żeby był antysemitą. –
dodaje trochę zbyt szybko – Ale wie pan jak to jest.
Drugą ofiarę dostrzegam
na przeciwległym końcu kompleksu, to starszy pan pchający przed sobą dziecięcy
wózek.
– Halo! Proszę pana! – krzyczę z daleka, żeby nie zniknął w drzwiach
klatki schodowej. Odwraca się ze zdziwieniem.
– Czy Pan tu mieszka?
– Nie,
do córki przyjechałem, pomóc – patrzy podejrzliwie na kartki w moich rękach –
Pan zbiera jakieś podpisy?
– Nie, chciałem tylko spytać pana co pan myśli o
tej architekturze? Czy pan wie, dlaczego te wykusze są tak zaprojektowane?
–
Bo ja wiem, żeby ładnie było, nowocześnie, tak bardziej fikuśnie –
odpowiada.
– Wie Pan, te wykusze są identyczne jak żydowskie kuczki, proszę
zobaczyć – podsuwam mu zdjęcie.
– Panie, co pan? – starszy pan zirytowany
krzywi się do mnie – Gdzie żydowskie? Oczu pan nie masz? Nie widzisz pan, że
normalne, polskie?
– Wymyślił… – odwraca się na pięcie i już nie chce ze mną
rozmawiać.
… pisanie znienacka przerywa mi Wspólnik.
– Byłeś w
Warszawie? – Wspólnik zagląda mi przez ramię.
– Ja… no, byłem… jakiś czas
temu. – zbieram myśli.
– Przeprowadzać śledztwo dziennikarskie? – pyta
Wspólnik.
– Eee… nie, byłem u kuzyna w Międzylesiu.
– To co tutaj
wypisujesz? – Wspólnik marszczy brwi.
– Opisuję swoje rozmowy z mieszkańcami
apartamentowca.
– Wyimaginowane?
– Tak… przyznaję, wymyśliłem je, ale są
bardzo prawdopodobne, poza tym wszyscy dziennikarze tak robią.
– Jak to? –
Wspólnik, zawsze idealizujący ludzi, jest poruszony.
– No pewnie – mówię,
choć tak naprawdę wcale nie jestem tego pewny – gdyby tak latali jak kot z
pęcherzem wcale nie mieliby czasu na pisanie.
– No nie wiem, po pierwsze nie
jesteś dziennikarzem, a po drugie to nieetyczne - mówi kategorycznie Wspólnik –
Zresztą możesz zamieścić te relacje „ z badań ulicznych” jak napiszesz, że są
zmyślone.
Co niniejszym czynię.
Komentarze
Prześlij komentarz