Partycypacja społeczna w planowaniu przestrzennym wlecze się jak smuga pyłu za wiedzą socjologiczną nieśmiało o nią zawadzając. W takich miastach jak Łódź, przyjmuje raczej formy skrajne oparte o ideologiczne hasła, bez zrozumienia dla subtelnych niuansów. Podstawą obrony partycypacji jest fakt, że Arkę Noego zbudowali amatorzy a Titanica zawodowcy. Ale zdaje się, że sprawa wolności wyborów pomiędzy skrajnościami, z jednej strony całkowitą wolnością, z drugiej pełną kontrolą systemu nad życiem jednostki, jest dużo bardziej zagmatwana.
![]() |
Moje wyobrażenie całkowitej wolności. http://www.progarchives.com/ progressive_rock_discography_covers/233/ cover_18291617102008.jpg |
![]() |
Przy wyroku dożywotniego więzienia nie trzeba się już o nic martwić. http://faculty.washington.edu/ cbehler/glossary/panopticon.jpeg.jpg |
Są dwie główne ikony architektury partycypacyjnej. Obie związane ze zbiorowym zamieszkiwaniem. Pierwsze gniazdko w formie 8-piętrowego bloku mieszkaniowego o długości ok.1,5 kilometra - Byker Wall, uwili sobie, pod okiem Ralpha Erskine'a, mieszkańcy Newcastle upon Tyne. Drugie zaprojektowali dla siebie studenci Wydziału Medycznego Uniwersytetu Leuven w Brukseli, w często zmieniających się grupach pod okiem Luciena Kroll'a.
Pierwszy przykład zaskakuje swoją formą. Zadziwia fakt, że mieszkańcy starego, wyburzanego osiedla, którzy mieli być partiami przesiedlani do nowego budynku, zaakceptowali koncepcję bloku mieszkalnego - gigantycznego parawanu. Zadaniem budynku miało być osłanianie zabudowy jednorodzinnej położonej na zboczu doliny pobliskiej rzeki przed wiatrem oraz hałasem autostrady. Bezkompromisowość i totalitarność tego linearnego założenia wydaje się nie leżeć w interesie mieszkańców. A przecież Erskine na czas wykonywania projektu otworzył na terenie osiedla filię swojej pracowni. Stały kontakt z mieszkańcami miał zoptymalizować proces projektowania i uczynić budynek idealnym miejscem dla użytkowników.
![]() |
Gniazdko I. Byker Wall, Newcastle upon Tyne, 1969-1980, autor: Ralph Erskine i mieszkańcy. http://i4.chroniclelive.co.uk/incoming/article1356309.ece/alternates/s2197/byker-wall-housing-estate-in-byker-newcastle-934872983.jpg |
W drugim przypadku architekt dał współuczestniczącym w projektowaniu użytkownikom całkowitą, nieskrępowaną wolność, co zaowocowało powstaniem bryły z pewnością nienudnej, mocno rozrzeźbionej, posklejanej z niespójnych elementów. Ktoś może powiedzieć, że eksperyment jest udany, ale wyobraźmy sobie miasto złożone z podobnych obiektów, projektowanych metodą zaspokajania potrzeb i pragnień wszystkich mieszkańców. Być może i w tym przypadku efekt końcowy był sumą cząstkowych kompromisów. Jednak patrząc na budynek czujemy, że najbliżej mu do spontanicznego, anarchistycznego budownictwa slumsów.
![]() |
Gniazdko II. Medical Faculty Housing, University of Louvain, 1970-76, autor: Lucien Kroll ze studentami. http://put.edidomus.it/domus/binaries/imagedata/big_313415_9350_DOM100607017_UPD.jpg |
A przecież oba przypadki dotyczą najbardziej zainteresowanych. Osób, które mogą czuć się uprawnione do współuczestniczenia w procesie projektowania z racji faktu, że podejmowane decyzje mogą bezpośrednio wpłynąć na ich życie.
Jak może zatem wyglądać wpływ partycypantów na przestrzeń publiczną miast? Czy są to rzeczywiście mieszkańcy, którym leży na sercu wygląd ich dzielnicy, miasta? Wydaje się, że w Łodzi są to "profesjonalni" partycypanci, którzy dawno przestali być amatorami w tej trudnej dyscyplinie. Czy nie jest tak, że najczęściej są to osoby ze skłonnością do zrzeszania się, funkcjonowania w strukturach parapartyjnych, osoby, które często prowadzą flirt z władzami miasta a nawet zapełniają wakaty na urzędniczych stanowiskach, niejednokrotnie tworzonych z myślą o konkretnych osobach? Zdarza się, że partycypant[ka] zostaje radnym stając się politykiem. Tym samym zaczyna podejmować decyzje strategiczne, rozdziela publiczne pieniądze i jednocześnie te działania jako partycypant[ka] kontroluje czy steruje nimi oddolnie za pośrednictwem świetnie sobie znanego środowiska, z którym się przecież identyfikuje. A przecież "nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem".
Ruch partycypacyjny w Łodzi potrzebny jest również władzom miasta. Magistrat i partycypanci prowadzą nieustanna grę. Władze mogą odraczać pewne działania w czasie powołując się na niekończące się konsultacje. Partycypanci ciesząc się ułudą wpływania na naszą rzeczywistość niejednokrotnie po prostu legitymizują decyzje władzy, która na koniec może powiedzieć mieszkańcom - Przecież sami tak chcieliście!
Z pewnością ruchy oddolne są bardzo cenne, lecz ich wiarygodność zależy, moim zdaniem, od obszaru, w którym działają. Bardziej wierzę ludziom zaangażowanym w najbliższe ich życiu sprawy - sadzenie drzew na własnej ulicy, parking przy przychodni, plac zabaw dla dzieci z naszego osiedla, czy pomoc udzielana nie całemu miastu lecz sąsiadom. Takie działania zacieśniają więzy lokalnych społeczności. Niech najbliżej naszego serca będą ziomale z naszej ulicy.
Komentarze
Prześlij komentarz