Było grudniowe popołudnie, jedno z tych, podczas których zaczynamy w popłochu poszukiwać podarunków dla licznej rodziny. W niczym nie zmąconej ciszy Empiku, pomiędzy stosami książek, na razie bez paniki, przetrząsaliśmy ze Wspólnikiem rzadziej zwykle odwiedzane regały.
Właśnie zastanawiałem się czy ciocia Henia mogłaby zainteresować się przecenioną pozycją „Szczegóły umundurowania niemieckich wojsk – siły lądowe”, kiedy z bibliofilskiego letargu wybudziła mnie dziewczyna, może trochę wiekowa, lecz dziewczyna jeszcze, głośno śmiejąca się przy moim ramieniu. Koło niej kołysał się miarowo podgolony chłopak we flyersie, trochę młodszy, lub może rzadziej korzystający z solarium. Dziewczyna stała w lekkim rozkroku, przyodziana w legginsy, botki w panterkę i kusą kurtkę odsłaniającą spieczone na pomarańczowo balkoniki. Spod czarnej, prostej grzywki błysnęły zadziorne i pewne siebie oczy. Stanęła jeszcze szerzej na nogach i nachyliła się w stronę chłopaka.
– A wiesz jakie mam dzisiaj majtki? – prawie krzyknęła.
– Yyy? – on skonstruował z wysiłkiem pytanie.
Przysunęła ryjek do jego ucha i coś szepnęła, ku memu ogromnemu żalowi zbyt cicho.
– Yha, Yha – zarżał on.
Zrugała go potem bezceremonialnie za coś co zrobił lub czego nie zrobił w jej (ich) domu i płynnie przeszła do analizy dostępnych na rynku usług depilacji intymnej.
– O! To właśnie sobie zrobię! Fajnie, nie?!
– Yhy – skonstatował on drapiąc się w coraz bardziej różowy kark.
– Ja cię…, zobacz! – ona nagle złapała go za rękę – Czytałam tą książkę! Za-je-bis-ta! O wojnie – dodała z wyższością.
Streszczając mu z zapałem ową wojenną epopeję pociągnęła go za regał. Pociągnęła również mnie, jakbym był opiłkiem żelaza a ona jakimś gigantycznym magnesem. Przesunąłem się dyskretnie w bok, zerkając za regał i zobaczyłem znieruchomiałego Wspólnika, ze zmrużonymi oczami, wpatrującego się pilnie w okładkę trzymanej w ręku książki. Wspólnik, jak drapieżnik na polowaniu, trwał nieruchomo, rejestrując wszystkie dźwięki. Zdało mi się, że uszy ma lekko obrócone w stronę dziewczyny. Umiejętności tej nauczył się zapewne od swego kota. Koty jak wiadomo udają, że zainteresowane są widoczkiem za oknem, w istocie zaś łowią uszami wszystkie odgłosy za swoimi plecami.
Dziewczyna nagle wyciągnęła gwałtownie rękę przed siebie, tuż obok Wspólnika.
– Patrz! Maria Tudor! To była dopiero suka – wysyczała z pasją i pogardą – Ilu ona katolików zabiła – dziewczyna pokiwała głową.
Katolików??? Prąd przeszedł przez moją głowę i ogarnął mnie nieprzyjemny dysonans poznawczy. O ile mnie pamięć nie myli, Maria Tudor, zagorzała katoliczka, wycinała w pień protestantów!
– Chodź, zobacz – pociągnęła mocno chłopaka za rękaw. Ten zatoczył się i podreptał za nią raźno.
Z oddali dobiegał jeszcze jej ostry, przenikliwy dyszkant. Zostawiwszy za sobą chmurę zapachu tanich perfum i przyczajonego Wspólnika odpłynęła w stronę wyjścia.
– Słyszałeś to? – ocknął się z odrętwienia Wspólnik.
– Tak – uśmiechnąłem się półgębkiem i wyjąłem Wspólnikowi książkę z ręki. „Litewskie insygnia wojskowe” odczytałem, obróciłem książkę w prawidłowym kierunku i wetknąłem z powrotem w rozczapirzone palce Wspólnika.
– Mam nadzieję, że wiedziałeś, że Maria Tudor była katoliczką? – Wspólnik spojrzał na mnie surowo.
– Zresztą mniejsza z tym – rozpogodził się – To się dopiero nazywa dysonans poznawczy. Nie?
...
![]() |
Dawny budynek Wydziału Filologicznego UŁ http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/69/Filologia_UL.jpg |
Owszem, lecz niemiłe uczucie dysonansu poznawczego nie opuszcza mnie już od dawna. Szczera i skądinąd sympatyczna dziewczyna mogła być akurat chora na tej lekcji historii, kiedy stary i nudny profesor omawiał wojny katolików z protestantami.
Lecz równie sympatyczni, a bardziej oczytani, modnie ubrani i wysławiający się przyjemnie niskimi, aksamitnymi głosami przedstawiciele władz UŁ z pewnością pilnie odrabiali i odrabiają swoje lekcje. Wszak to na zaproszenie Uniwersytetu Łódzkiego przyjechał do Łodzi światowej sławy teoretyk i praktyk w jednej osobie, architekt i urbanista, prof. Jan Gehl. Odbyły się owocne spotkania akademickie, na których profesor opowiedział o swych doświadczeniach z zakresu rewitalizacji centrów miast, opowiedział o Kopenhadze, o miastach dla ludzi, o roli jaką mogą pełnić budynki akademickie zlokalizowane w ścisłym centrum, o tym jakie życie i witalność wprowadzają w Śródmieście kręcący się, spacerujący podczas okienek, jedzący, kłócący i całujący się studenci. Tak z grubsza, właśnie o tym są jego książki i o tym opowiadał.
Kadra naukowa, studenci, ale również przedstawiciele władz UŁ klaskali po zakończonym wykładzie, klaskali też nieco ciszej malkontenci, rekrutujący się głównie z uczestników Kongresu Ruchów Miejskich – ci wszak na rewitalizacji miast znają się najlepiej, to jest bezsporne, mogą więc krytykować nawet metody profesora Gehla. Klaskał również dyrektor Centrum Promocji UŁ - pan Michał Kędzierski. Potem dzielił się na facebooku wrażeniami „– Mi się podobało”.
Cieszy mnie, że wykład podobał się również panu dyrektorowi. Martwi mnie zaś dysonans poznawczy jakiego doznaję. Ponieważ to właśnie pan dyrektor firmuje i promuje własną, uśmiechniętą twarzą exodus studentów ze Śródmieścia Łodzi. Piękny budynek dawnego Wydziału Filologicznego UŁ ( wcześniej Niemieckie Gimnazjum Reformowane, wzniesione w 1909r.) przy ul. Kościuszki świeci pustkami, wystawiony na sprzedaż. Studenci nie wyskoczą już pomiędzy zajęciami żeby posnuć się po Piotrkowskiej i zjeść co nieco w okolicznych lokalach.
![]() |
Nowy budynek Wydziału Filologicznego UŁ http://d.naszemiasto.pl/k/r/a6/5f/4ee2e15d19ca6_o.jpg?1941622071 |
Pan dyrektor Centrum Promocji UŁ Michał Kędzierski z radością opowiada nam w mediach i w prasie o nowoczesnym, „pięknym” i kosztownym budynku Wydziału Filologicznego przy ul. Pomorskiej, niestety daleko poza centrum miasta. Niefrasobliwie dodaje, że stary budynek został przeznaczony do sprzedaży, będzie z tym, rzecz jasna kłopot, bo budynek jest zabytkowy. Ale to takie tam, zwykłe zbrodnie na mieście.
A pobyt Jana Gehla? Tak, tak, udał się, udał, nawet bardzo. UŁ jednak się stara coś zrobić dla miasta. No i Centrum Promocji UŁ działa naprawdę doskonale. Teraz już prawie wszyscy myślimy, że jest świetnie.
![]() |
http://bi.gazeta.pl/im/11/45/d9/z14238993Q,Nowa-siedziba-wydzialu-filologicznego-Uniwersytetu.jpg |
Komentarze
Prześlij komentarz