![]() |
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b3/Ch%C3%A2teau_de_Brax_3.jpg/800px-Ch%C3%A2teau_de_Brax_3.jpg |
Bronio, Bronek, Bronisław vel Bruno Doradziński urodził się w Pabianicach, w parafii św. Mateusza w 1905 roku. Starszy brat babci Jadzi, której lampa wisi do dziś nad naszym stołem. Postać, która nie była nam bliska, właściwie nie mieliśmy o jej istnieniu pojęcia. Wiadomo było, że babcia Jadzia miała wiele niezbyt zaradnych ale za to dystyngowanych sióstr, które w większości zasiliły szeregi starych panien i przynajmniej dwóch starszych braci. Bracia w jakiś tajemniczy sposób przysporzyli rodzinie zmartwień i kłopotów, pozbawiając rzekomo młodsze siostry posagu i finansowej niezależności. We wspomnieniach żyjących zostali postaciami niezbyt chlubnymi. Internet potrafi jednak rozjaśniać mroki rodzinnych dziejów i podsunąć elementy układanki w stosownym momencie, co w połączeniu z kilkoma zdaniami rzuconymi przy świątecznym obiedzie przez ciocię Ewę przyniosło niespodziewane rezultaty.
Rodzeństwo przyszło na świat w rodzinie Stefana Doradzińskiego i Anny z domu Karpińskiej. Pierwszy pojawił się w 1902 roku Aleksander, potem Bronisław, Henryk, Zygmunt, Jadwiga, Janina, Helena i Zofia.
![]() |
Podręczny Rejestr Handlowy z 1926 roku |
Pewnie tak było, potwierdzają ten fakt srebrne sztućce Frageta, resztki znakomitej, bawarskiej porcelany czy karafki z miodowego szkła, które dzisiaj leżą w szufladach i szafkach naszej kuchni a kiedyś zapewne zdobiły białe obrusy restauracyjnych stołów.
O dobrej kondycji finansowej może też świadczyć notatka w Gazety Pabianickiej z 23 maja 1926 roku, która wymienia 63 darczyńców, którzy przekazali ofiary na pabianickich bezrobotnych.
![]() |
Ulica Zamkowa - widok na kościół ewangelicko-augsburski |

Bronek, jak się wydaje, był od dzieciństwa niespokojnym duchem, typem sportowca, chociaż oczywiście możemy się tylko domyślać jaką miał osobowość, być może łączył sprawność fizyczną i przebojowość z wrażliwością i ogólnie rzecz ujmując zaletami ducha i intelektu.
W każdym razie, opierając się na prasowych faktach wiemy, że był zawodnikiem Pabianickiego Towarzystwa Cyklistów w sekcji piłki nożnej. Obok notatka z działu sportowego łódzkiego pisma "Ilustrowana Republika" z dnia 21 lipca 1930 roku. Notka opisuje spotkanie pomiędzy Żydowskim Klubem Sportowym Hakoah Łódź a P.T.C. Goście, czyli Pabianiczanie okazali się lepsi i wygrali 2:1.
Jak pisze dziennikarz "Atak lotny dysponowany strzałowo. Pomoc grała zarówno ofensywnie jak i defensywnie. Z obrońców lepszym był prawy. Bramkarz bez zarzutu."
W składzie P.T.C. obok strzelających bramki Śliwińskiego i Kostanowskiego wystąpił między innymi Doradziński. Bronisław miał wtedy 25 lat.
![]() |
Drużyna P.T.C. z 1930 roku, źródło: http://fioletowi.futbolowo.pl/menu,28,29,druzyna-seniorow.html |
Bronisław założył wraz z bratem ( nie wiadomo z którym, może z Aleksandrem?) spółkę handlową - Handel win i wódek. Spółka miała siedzibę u zbiegu ulic Moniuszki i Targowej w Pabianicach. Trudno jest ustalić ile lat funkcjonowała firma, ponieważ jedyna informacja, którą udało się odnaleźć to poniższa notatka z gazety "Echo" z dnia 9 stycznia 1937r. informująca o tym, że właściciele salwowali się nocną ucieczką przed wierzycielami, pośpiesznie opuszczając Pabianice.
Profil firmy korespondował z działalnością ojca, dlatego jest trochę dziwne, że handel win i wódek braci Doradzińskich splajtował z takim hukiem. Czy bracia nie dość dbali o firmę, czy też nie mieli wystarczającej smykałki do interesu, a może chodziło o hulaszcze życie albo załamanie koniunktury? Nie wiadomo. Natomiast, można się domyślać na podstawie dalszych losów Bronisława, że już wtedy musiał sympatyzować z socjalistami czy nawet komunistami. Rozstali się z bratem i Bronisław wyjechał do Gdyni, gdzie możemy go odnaleźć w Księdze Adresowej Gdyni 1937-1938, która jest spisem mieszkańców na dzień 1 maja 1937 roku. Pod numerem 3127 wpisany jest Bronisław Doradziński, kupiec zamieszkały przy ulicy Pomorskiej 43 a.
![]() |
Fragment artykułu w gazecie codziennej "Echo" z dnia 9 stycznia 1937 roku ( sobota) Na pierwszej stronie gazety umieszczono informacje dotyczące przebiegu walk wojny domowej w Hiszpanii |
Dalszy ciąg wydarzeń można jedynie próbować zrekonstruować na podstawie poszlak czy pojedynczych zdań odnalezionych na francuskich stronach internetowych.
Prawdopodobnie Bronisław Doradziński udał się z Gdyni prosto do Hiszpanii gdzie walczył w wojnie domowej po stronie Republikanów. W tym punkcie mnoży się wiele pytań, czy wyjechał sam czy w grupie, czy działał w jakichś organizacjach, czy do Hiszpanii dotarł drogą morską? Droga morska wydaje się logiczna zważywszy na pobyt w portowym mieście. Być może czuł w dalszym ciągu oddech wierzycieli na karku, szczególnie, że trafił idealnie na przeprowadzanie spisu ludności. W każdym razie najwyraźniej zdecydował się opuścić Polskę.
Po zakończeniu wojny w Hiszpanii dostał się do Francji, gdzie zaczął się nowy rozdział jego historii. Odnajdujemy go w 1943 r. jako członka francuskiego ruchu oporu w miejscowości Brax. Brax to niewielkie miasteczko w Oksytanii, położone u podnóży Pirenejów, dwadzieścia kilka kilometrów od Tuluzy. Brax powstało w XII wieku w pobliżu starej rzymskiej drogi z Tuluzy do Auch, pod koniec Wielkiej Wojny liczyło 199 mieszkańców, będąc raczej wsią niż miastem.
![]() |
Widok z lotu ptaka na centrum Brax, na skraju po prawej stronie szesnastowieczny zamek, zbudowany około 1581 roku. https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/99/Brax_va.jpg |
W walkę były zaangażowane 82 osoby ale tylko 16 głównych agentów otrzymało kryptonimy X. Byli oni przeznaczeni do kluczowych działań operacyjnych, wśród nich tylko jeden cudzoziemiec - Polak Bronisław vel Bruno Doradziński, agent X-11.
Siedzibą i sercem sieci Morhange był zamek chateau de Brax położony na skraju lasu Bouconne. Zamek należał od 1628 roku do rodu Pins, trafił ponownie w ręce tej rodziny w końcu XIX wieku. Mer Brax w latach Wielkiej Wojny hrabia Pins-Montbrun zachował zamek do 1939 r., potem przeszedł w ręce francuskich służb bezpieczeństwa.
Marcel Taillandier, który od 1936r. należał do francuskiego kontrwywiadu, do służby radiowej Ministerstwa Wojny, został zainstalowany w zamku już na początku wojny przez swojego zwierzchnika Paula Paillole. W zamku zlokalizowano archiwum służb specjalnych. Po wkroczeniu wojsk niemieckich Taillandier przystąpił do formującego się ruchu oporu, do ofensywnej służby kontrwywiadowczej dowodzonej przez Paillole. Taillandier początkowo działał poza Tuluzą, powrócił do Tuluzy na początku 1943 r. i rozpoczął formowanie specjalnego zespołu agentów kontrwywiadu, rekrutujących się z istniejących wcześniej w Tuluzie grup oporu, jak też z policjantów. Rozkazy otrzymywano z Algieru od Paula Paillole, któremu podlegały również trzy inne grupy ruchu oporu. Często jednak Taillandier podejmował decyzje sam przesyłając do Algieru raporty już po zakończeniu operacji.
Jak można przeczytać na francuskich stronach poświęconych ruchowi oporu w Tuluzie " Wielu zostało przywiezionych do tego zamku ale wrócili tylko Ci, którzy należeli do grupy Morhange".
Członkowie grupy nazywani byli łowcami zdrajców a mury zamku były świadkami wielu egzekucji.
Sieć Morhange stosowała metodę uprowadzeń, celem było pojmanie żywego skazanego w celu pozyskania jak największej ilości informacji. Tylko w sytuacji kiedy akcja nie przebiegała zgodnie z planem i uprowadzenie stawało się niemożliwe, likwidowano kolaboranta czy gestapowca na miejscu. Miało to miejsce 13 razy na 73 operacje.
Schwytani byli przesłuchiwani w piwnicy zamku, jak się można domyślać, tortury nie były zakazane. Po przesłuchaniu, delikwenta stawiano przed sądem i skazywano na karę śmierci. Egzekucje wykonywał agent X-10, czyli Raymond Ruelle. Około 70 ciał straconych pochowano w zamkowym parku.
Członkowie grupy nazywani byli łowcami zdrajców a mury zamku były świadkami wielu egzekucji.
Sieć Morhange stosowała metodę uprowadzeń, celem było pojmanie żywego skazanego w celu pozyskania jak największej ilości informacji. Tylko w sytuacji kiedy akcja nie przebiegała zgodnie z planem i uprowadzenie stawało się niemożliwe, likwidowano kolaboranta czy gestapowca na miejscu. Miało to miejsce 13 razy na 73 operacje.
Schwytani byli przesłuchiwani w piwnicy zamku, jak się można domyślać, tortury nie były zakazane. Po przesłuchaniu, delikwenta stawiano przed sądem i skazywano na karę śmierci. Egzekucje wykonywał agent X-10, czyli Raymond Ruelle. Około 70 ciał straconych pochowano w zamkowym parku.
Członkowie grupy Morhange |
I w tym momencie, kiedy atmosfera znacząco się zagęściła od natłoku danych liczbowych, czytelnicy całkiem już wyraźnie słyszą w swoich głowach jęki zdrajców ojczyzny, a oczami wyobraźni widzą świeżo skopaną ziemię na ponurych bezimiennych mogiłach, właśnie teraz jest stosowna pora na małą, techniczną dygresję.
Otóż tekst ten miał mieć nieco inną konstrukcję. Historia życia Bronisława miała zostać przepleciona fragmentami fikcyjnego opowiadania- zmyślonej historyjki opisującej jeden wieczór z życia agenta X-11 na zamku Brax. Miało to wyglądać następująco:
Na zamek zostaje przywieziony więzień, jest niezwłocznie zabrany do piwnicy. Przed zamkiem stoi Bruno, młody Leo Hamard X-6 i Odette Cayla ( non-X). Rozmowa między nimi to najzwyczajniejsze w świecie przekomarzanki, damsko-męskie heheszki. Oczywiście nie wiemy czy Odette była ładna (mamy nadzieję, że tak) i czy miała kogoś na stałe (mamy nadzieję, że nie). Rozmowa toczy się przy akompaniamencie krzyków dochodzących z piwnicy. Odette flirtuje z Bruno, Leo uwodzi i zabawia Odette, Bruno jest pochmurny ale lubi Odette. W końcu Bruno i Odette biegną po kamiennych schodach na dach zamku (mają dość słuchania jęków). Na dachu, stojąc między zębami blanków podziwiają panoramę wsi lub zachodzące nad linią lasu słońce, może się całują, taki Resistance Harlequin. Bo w końcu przy tych nerwach napiętych jak postronki, tym całym wojennym stresie i grozie mieli chyba w przerwach między egzekucjami i akcjami trochę czasu i ochoty na miłość, czyż nie?
Otóż tekst ten miał mieć nieco inną konstrukcję. Historia życia Bronisława miała zostać przepleciona fragmentami fikcyjnego opowiadania- zmyślonej historyjki opisującej jeden wieczór z życia agenta X-11 na zamku Brax. Miało to wyglądać następująco:
Na zamek zostaje przywieziony więzień, jest niezwłocznie zabrany do piwnicy. Przed zamkiem stoi Bruno, młody Leo Hamard X-6 i Odette Cayla ( non-X). Rozmowa między nimi to najzwyczajniejsze w świecie przekomarzanki, damsko-męskie heheszki. Oczywiście nie wiemy czy Odette była ładna (mamy nadzieję, że tak) i czy miała kogoś na stałe (mamy nadzieję, że nie). Rozmowa toczy się przy akompaniamencie krzyków dochodzących z piwnicy. Odette flirtuje z Bruno, Leo uwodzi i zabawia Odette, Bruno jest pochmurny ale lubi Odette. W końcu Bruno i Odette biegną po kamiennych schodach na dach zamku (mają dość słuchania jęków). Na dachu, stojąc między zębami blanków podziwiają panoramę wsi lub zachodzące nad linią lasu słońce, może się całują, taki Resistance Harlequin. Bo w końcu przy tych nerwach napiętych jak postronki, tym całym wojennym stresie i grozie mieli chyba w przerwach między egzekucjami i akcjami trochę czasu i ochoty na miłość, czyż nie?
Udało się jednak znaleźć w internecie prawdziwą i ciekawszą, bardzo szczegółową relację z akcji likwidacji jednego z szefów gestapo z Tuluzy w okolicach miejscowości Deyme.
Po mozolnym i niezwykle irytującym przełożeniu relacji z francuskiego na polski ( IV semestry lektoratu z francuskiego na PŁ niestety nie przyniosły oczekiwanych rezultatów) przy użyciu tłumacza google, udało się stworzyć taką opowieść.
Po mozolnym i niezwykle irytującym przełożeniu relacji z francuskiego na polski ( IV semestry lektoratu z francuskiego na PŁ niestety nie przyniosły oczekiwanych rezultatów) przy użyciu tłumacza google, udało się stworzyć taką opowieść.
OPERACJA NA ROZDROŻU MNICHÓW
Jednym z zadań grupy Morhange było infiltrowanie Gestapo. Niewątpliwym sukcesem było przeniknięcie Pierre Saint Laurens'a, agenta X-15 do szeregów Gestapo. X-15 na polecenie ruchu oporu stał się agentem referatu ekonomicznego Gestapo w Tuluzie, którego szefem był Obersturmführer Messak. Messak znany był z tego, że upłynniał na czarnym rynku majątek zrabowany Żydom. Miał w swojej służbie miejscowych agentów, w większości Francuzów, a także Włochów, Hiszpanów i Basków. W grudniu 1943 roku Messak otrzymał polecenie wyjazdu do Nicei, gdzie miał spacyfikować włoski ruch oporu w dolinie Padu. Pierre Saint Laurens przekazał plany przejazdu Messaka.
Grupa Morhange rozpoczyna przygotowania do operacji. Czas akcji - 2 stycznia 1944 roku, około godziny 12.00 w południe, miejsce akcji - Deyme, skrzyżowanie drogi wspinającej się w stronę kanału i drogi krajowej D813, zwane rozdrożem Minichów ( Les Monges). Les Monges to nazwa sąsiedniego gospodarstwa, w miejscu którego istniał wcześniej klasztor Karmelitów - les monges w języku prowansalskim i katalońskim oznacza mnichów, mniszki.
![]() |
Peugeot DK5 https://c1.staticflickr.com/2/1540/24697855980_db952d135c_b.jpg |
Celem akcji było przechwycenie Messaka , wraz z towarzyszącymi mu osobami i przewożonym archiwum. Ludzie Gestapo przemieszczali się z Tuluzy w kierunku Carcassonne w trzech samochodach. Około 11.30 konwój zbliżył się do Pompertuzat. Pierwszy jechał peugeot DK5 prowadzony przez Włocha Bruno Toniutti z archiwami, bagażami i 200 litrami benzyny, potem pojawił się peugeot 202 z agentem X-15 za kierownicą, wreszcie trzeci samochód to, używany zazwyczaj przez Gestapo, czarny citroen Traction Avant z Messakiem i jego kochanką Paulette Bordier. Z tyłu siedział Bask Emile Alzugaray z załadowanym pistoletem maszynowym.
![]() |
Autentyczny citroen Traction Avant, którym jechał Messak |
![]() |
https://i.pinimg.com/originals/23/95/eb/ 2395ebadbe4e3d05f9ebc9ab423649a9.jpg |
Zasadzkę przygotowano za skrzyżowaniem, w okolicy akacjowego lasku, którego resztki rosną do dzisiaj. Na drodze prostopadłej do drogi krajowej, którą przemieszczało się Gestapo stanęły trzy pojazdy grupy Morhange. Francuski ruch oporu używał przeważnie identycznych citroenów Traction Avant jak policja Vichy i Gestapo. Dzięki temu mogli poruszać się w sposób niezauważony, bez wzbudzania podejrzeń. W zbiorowej pamięci Francuzów samochody te kojarzą się z okupacją, stały się też ikoną ruchu oporu. Po wyzwoleniu Francji przez armie sprzymierzone na drzwiach citroenów Traction Avant malowano litery FFI - od nazwy Forces Françaises de l'Intérieur, czyli Francuskie siły wewnętrzne. Była to formalna nazwa bojowników ruchu oporu. Tak więc samochody Morhange to zapewne również citroeny Traction Avant.
![]() |
Schemat skrzyżowania i ustawienie bohaterów wydarzeń |
W akacjowym lasku ukrytych było czterech ludzi, między innymi Louis Ramond, który przekazał relację o wydarzeniach. Obok lasku asekurowało akcję dodatkowo dwóch fałszywych policjantów a w poprzek drogi ustawieni byli czterej agenci przebrani za żandarmów, w autentycznych czapkach kepi i skórzanych kurtkach. Byli to Pierre Rous X-3, Andre Fontes X-4, Bronisław Doradziński X-11 i Henri Barrau (agent non-X).
Planowano schwytać Messaka żywego, wydarzenia potoczyły się jednak inaczej. Pierre Sain Laurens w swojej książce "Contes de faits" z 1955 r. opowiedział szczegóły akcji.
Kiedy fałszywi żandarmii zatrzymali konwój Włoch Toniutti wysiadł z pierwszego wozu z pewnością siebie człowieka, który wie, że za moment rutynowo rozprawi się z niedogodnościami, które stanęły na jego drodze. Wtedy Pierre Rous, znany z tego, że jego tętno w najniebezpieczniejszych momentach nie przekraczało 70 uderzeń na minutę, wysunął się z grupy w kierunku samochodu, paski na jego kepi połyskiwały w bladym słońcu. Jednak sposób w jaki podszedł spowodował, że napięcie wzrosło i efekt zaskoczenia minął. Messak uświadomił sobie, że wpadł w pułapkę, dodatkowo młody Barrau przeszedł z jednej strony samochodu na drugą i trzymając Stena ruszył w stronę drugiego auta peugeota 202. Wtedy siedzący w 202 agent X-15 w ułamku sekundy wypadł z wozu i wskoczył do rowu.
Messak wsunął rękę do wewnętrznej kieszeni kurtki szukając swego Smith & Wesson'a ale w tym samym czasie Pierre Rous oddał dwie krótkie serie, pierwszą w Messaka, drugą w Baska Alzugaray'a. Kochanka Messaka zostałą zastrzelona przez Barrau. W tym samym czasie Bronisław Doradziński zabił Włocha Bruno Toniutti.
Planowano schwytać Messaka żywego, wydarzenia potoczyły się jednak inaczej. Pierre Sain Laurens w swojej książce "Contes de faits" z 1955 r. opowiedział szczegóły akcji.
Kiedy fałszywi żandarmii zatrzymali konwój Włoch Toniutti wysiadł z pierwszego wozu z pewnością siebie człowieka, który wie, że za moment rutynowo rozprawi się z niedogodnościami, które stanęły na jego drodze. Wtedy Pierre Rous, znany z tego, że jego tętno w najniebezpieczniejszych momentach nie przekraczało 70 uderzeń na minutę, wysunął się z grupy w kierunku samochodu, paski na jego kepi połyskiwały w bladym słońcu. Jednak sposób w jaki podszedł spowodował, że napięcie wzrosło i efekt zaskoczenia minął. Messak uświadomił sobie, że wpadł w pułapkę, dodatkowo młody Barrau przeszedł z jednej strony samochodu na drugą i trzymając Stena ruszył w stronę drugiego auta peugeota 202. Wtedy siedzący w 202 agent X-15 w ułamku sekundy wypadł z wozu i wskoczył do rowu.
Messak wsunął rękę do wewnętrznej kieszeni kurtki szukając swego Smith & Wesson'a ale w tym samym czasie Pierre Rous oddał dwie krótkie serie, pierwszą w Messaka, drugą w Baska Alzugaray'a. Kochanka Messaka zostałą zastrzelona przez Barrau. W tym samym czasie Bronisław Doradziński zabił Włocha Bruno Toniutti.
Grupa Morhange wycofała się bez problemu a Pierre Saint Laurens X-15 znalazł później schronienie w makii Querigut (maquis de Querigut), czyli oddziale partyzanckim. Nazwa makia/maquis pochodzi od nazwy śródziemnomorskiej roślinności, tworzącej gęste zarośla, w których łatwo się ukryć.
Archiwa Messaka okazały się bardzo przydatne z uwagi na kompletność dokumentów dotyczących Gestapo. Ważne były również listy Francuzów, Włochów i Hiszpanów pracujących dla Niemców oraz listy informatorów.
Marcel Taillandier X-1 został zabity przez Gestapo 11 lipca 1944 roku. Otoczony, wraz z kilkoma towarzyszami, podczas nieudanej operacji, udało mu się uciec. Schronił się na dachu kościoła, został jednak wydany i natychmiast rozstrzelany,
Achille Viadieu X-2 został zastrzelony podczas nieudanej akcji w Tuluzie 2 czerwca 1944 roku.
Marcel Taillandier X-1 został zabity przez Gestapo 11 lipca 1944 roku. Otoczony, wraz z kilkoma towarzyszami, podczas nieudanej operacji, udało mu się uciec. Schronił się na dachu kościoła, został jednak wydany i natychmiast rozstrzelany,
Achille Viadieu X-2 został zastrzelony podczas nieudanej akcji w Tuluzie 2 czerwca 1944 roku.
Leo Hamarda X-6 schwytano wraz z Marcelem Taillandier 11 lipca 1944r., został przewieziony do Gestapo, przez tydzień torturowany i pochowany żywcem.
Obecnie w zamku Brax mieści się dom dla osób głuchych i głucho-niewidomych.
Bronisław Doradziński przeżył wojnę. Przyjechał do Polski w 1947 lub 1948 roku, żeby zostać ojcem chrzestnym swojej siostrzenicy Ewy, córki jego siostry Jadwigi Kokoszkiewicz z domu Doradzińskiej. W 50-tych latach napisał jeden czy dwa listy. Ułożył sobie życie w Tuluzie, gdzie mieszkał prawdopodobnie do śmierci.
Nie udało nam się odnaleźć jego zdjęcia ani w rodzinnych zbiorach ani w internecie.
![]() |
Młoda babcia Jadzia, siostra Bronisława, jeszcze przed wojną na wakacjach. |
![]() |
Mała Ewa Kokoszkiewicz - chrześnica Bronka Doradzińskiego z ojcem Józefem i bratem Andrzejem - tatą Marcina Kokoszkiewicza. |
Film o zamku Brax i sieci Morhange
Źródła:
http://www.couleur-lauragais.fr/pages/journaux/2003/cl57/histoire.htm
https://www.prefecturedepolice.interieur.gouv.fr/
http://tpe-la-resistance-en-haute-garonne.blogspot.com/2007/02/naissance-du-groupe-morhange-l-l-le.html
francuska wikipedia
polska wikipedia
Youtube
Youtube
Coś pięknego! Podoba się.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekaw co tam się z Bronisławem działo wcześniej w Hiszpanii. Bo tam się działy różne rzeczy i było dużo Polaków.
Też jestem ciekawa, w ogóle jest dużo luk w jego życiorysie. Pewnie można by się było dowiedzieć jeszcze mnóstwa ekscytujących rzeczy. Może pisał jakieś wspomnienia ale jeżeli tak to zostały w Tuluzie. Chociaż zwykle ludziom, którzy przeżywają podobne rzeczy nie chce się pisać a Ci którym się chce nie pakują się w podobne niesamowite i ryzykowne historie, no może z wyjątkiem Hemingwaya.
OdpowiedzUsuń